poniedziałek, 26 listopada 2012

od Night'a do Belli

- Wychowałem się z wampirami mordercami. Byłem taki jak oni, nic się nie liczyło... Nic poza krwią. Nagle ujrzałem małą chowającą się dziewczynkę... Miała jakieś siedem, może osiem lat... Chciałem ją zabić, ale ona nawet mnie nie widziała. Spojrzałem w kierunku, w który patrzały jej załzawione oczy... Patrzały w kierunku dwóch wampirów, wampirów zabijających kobietę i mężczyznę... Przypomniał mi się w tamtej chwili widok sprzed dwustu la, kiedy byłem mały... Żyliśmy w szczęściu, kiedy wszystkie wampiry były zwykłymi wampirami... Nie był podziału na dobre i złe... Wtedy moi rodzice wraz z grupką innych zaczęli masowo mordować ludzi. Nazwali się przywódcami morderców... Zabito ich za to, ale mordercy ukryci w głębi lasu obserwowali to, trzymając mnie w pierwszym rzędzie, żebym to obejrzał i nabrał obrzydzenia do rady i innych dobrych wampirów... Tak dorastałem i taki byłem i jestem... Ponieważ na wampiry mroku spadło przekleństwo Heliosa. Słońce stało się dla nas zabójcze, ale tym samym, zyskaliśmy zwiększoną siłę... W nocy wampiry mroku są niepokonane, w dzień może je pokonać mag, ale i tak nigdy nikt nie da rady nas zabić, nawet zaklęciem... Wracając do tematu... Po tym nagle pode mną otworzyła się moja własna chmura cierpień. Podczas pobytu w niej czułem ból, strach, smutek, nienawiść... Kiedy wypłynąłem z niej, tuż obok osady te uczucia zniknęły, ale poprzysiągłem sobie, by nigdy więcej nie wrócić do morderców...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz